piątek, 12 kwietnia 2019

Miłość Online – część I

Koniec kwietnia zapowiadał się cudownie. Temperatura nie spadała poniżej piętnastu stopni, więc zwykle można było rezygnować z kurtek. Roślinność była już w pełnym rozkwicie. Zieleniące się drzewa dawały schronienie przed rażącymi promieniami słońca, z czego korzystali zarówno ludzie, jak i zwierzęta. Każdy kwietnik mienił się kalejdoskopem barw i zapachów, uprzyjemniając spacery w parkach, a całość dopełniał świergot ptaków.
Nawet wczesnym rankiem, kiedy całe miasto spało spowite lekką mgłą, a termometry wskazywały kilka stopni powyżej zera, ciepło nadchodzącego dnia było wyczuwalne w powietrzu.
Właśnie takiego ranka obudziło mnie upierdliwe brzęczenie budzika. Zaspana przetarłam oczy i próbowałam wyłączyć alarm, na marne powstrzymując ziewnięcie.
Przyjrzałam się ekranowi telefonu spod przymrużonych powiek, a gdy dostrzegłam powiadomienie o wiadomości na czacie, uśmiechnęłam się szeroko. Szybko odblokowałam telefon, od razu włączając odpowiednią aplikację.
Nie mogłam się powstrzymać, żeby nie przewrócić oczami.
Ziewnęłam po raz kolejny, przeciągając się, żeby rozprostować zastane przez sen mięśnie. Zostawiłam telefon na łóżku i udałam się do łazienki z zamiarem umycia zębów i pomalowania się.
Kiedy byłam w końcu zadowolona ze swojego wyglądu, spakowałam potrzebne podręczniki do znoszonego już, kwiecistego worka.
Wychodziłam z pokoju, gdy dźwięk powiadomienia przypomniał mi o komórce. Sapnęłam niecierpliwie na własne zapominalstwo i odczytałam wiadomość.
Dzień dobry — rzuciłam przywitanie w przestrzeń, wchodząc do kuchni.
Dzień dobry. A ty już od rana z nosem w telefonie? Nie możesz go odłożyć na czas posiłku z rodziną? — burknął niezadowolony tata, odkładając z szelestem gazetę.
Już, już, tylko odpiszę. — Uśmiechnęłam się przepraszająco i usiadłam naprzeciwko niego.
Schowałam telefon do kieszeni sweterka i od razu sięgnęłam po kuszące swoim zapachem złociste grzanki i krem czekoladowy, po czym zabrałam się za śniadanie.
Cześć, familia!
Do jadalni wszedł Neith, rzucając plecak pod krzesło, na które opadł z hukiem, prawie przewracając stojące obok niego.
Czy ty zawsze musisz robić wokół siebie taki raban? — Spojrzałam na niego spod zmarszczonych brwi, na co ten wzruszył jedynie ramionami.
Oczywiście, że tak. Skąd byście wiedzieli, że drugi najważniejszy człowiek w tym domu zasiada z wami do śniadania?
Westchnęłam ciężko, przewracając oczami, ale nie skomentowałam tego i wróciłam do posiłku.
Ty już nie bądź taki mądry — odezwała się z kuchni mama, pilnując kolejnej porcji grzanek.
Po kimś to mam! — Wyszczerzył się do niej, zabierając ostatnią, najładniej przypieczoną kromkę chleba sprzed mojego nosa.
Hej! To było moje!
A teraz już moje. — Wzruszył ramionami, wgryzając się z przyjemnością wypisaną na twarzy w kanapkę.
Warknęłam cicho i sięgnęłam ponownie po telefon, na którym już miałam trzy wiadomości.
Niemal zazgrzytałam zębami, patrząc na tę jawną arogancję.
Ze złością wrzuciłam telefon do plecaka i wstałam od stołu. Jak w ogóle można się wypowiadać na jakikolwiek temat, kompletnie nie znając się na rzeczy? I to jeszcze komuś innemu wpierać głupotę! Patrzcie państwo, znawca się znalazł. Ugh…
Lil! Zaczekaj na mnie!
W połowie drogi do wyjścia z domu zatrzymało mnie wołanie brata. Odwróciłam się w jego stronę, założyłam ręce na piersi i zaczęłam tupać nogą.
Może się sam pospieszysz, zamiast mnie spowalniać?
Idę już! — burknął, wręczając mi śniadanie do szkoły. — Co ty taka nerwowa? Przy stole było w porządku, a teraz tak warczysz. Coś się stało?
Nieważne…
Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy z podjazdu. Po drodze do szkoły Neith zatrzymał się jeszcze po Violettę i Iris, a niecałe piętnaście minut później przeciskaliśmy się w stronę szafek.
Zawsze mnie irytowały tłumy na korytarzu. Wszędzie dookoła całe masy ludzi śmiejących się, gadających zdecydowanie za głośno, jedni starający się przekrzyczeć innych. Strzępki zdań bez składu i ładu. Marne próby przeciśnięcia się między ludźmi, żeby zdążyć dotrzeć do klasy. Jednak najbardziej drażniły mnie osoby zatrzymujące się na środku korytarza, tarasujące przejście, tylko i wyłącznie dlatego, że chcą coś pokazać na telefonie znajomym. Zawsze w takich momentach miałam ogromną ochotę wbić im łokcie w żebra i patrzeć, jak zwijają się z bólu i odsuwają na bok, by zrobić przejście.
Zazwyczaj się hamowałam, zwłaszcza mijając chłopaków należących do reprezentacji szkoły w koszykówce, bo biorąc pod uwagę ich wzrost w stosunku do mojego wzrostu, wypadałam dość marnie. Jednakże dzisiaj byłam tak zdenerwowana, że nie byłam w stanie się powstrzymać i przechodziłam przez korytarz jak taran.
Kiedy stanęłam pod odpowiednią salą, odetchnęłam z ulgą. Już czułam, że to będzie ciężki dzień.
Oparłam głowę o ścianę, zamykając oczy. Pragnęłam, żeby doba upłynęła jak najszybciej.
Łał… Jeszcze nigdy tak szybo nie doszłyśmy pod klasę.
Uchyliłam jedno oko i spojrzałam się na przyjaciółkę. Uśmiechała się szeroko, rozglądając się. Popatrzyłam w tę samą stronę, co ona i dojrzałam, jak wiele osób trzyma się za boki, krzywiąc się z bólu.
Chcąc nie chcąc, nie mogłam powstrzymać uśmiechu satysfakcji.
No cóż… To chyba dobrze, nie? — zapytałam, po czym sięgnęłam do torby po telefon, który co chwilę brzęczał od przychodzących wiadomości.
Jezu… Dlaczego ty jesteś taki uparty! — mruknęłam, szybko pisząc odpowiedź, by zdążyć przed zbliżającym się nauczycielem.
Z kim tak intensywnie piszesz?
Nie odpowiedziałam przyjaciółce od razu. Zdążyłyśmy zająć nasze ulubione miejsca w klasie, a nauczyciel sprawdził listę obecności i zaczął prowadzić lekcję, kiedy w końcu odpowiedziałam.
Jakiś czas temu chciałam znaleźć jakiś ciekawy serial, bo skończyłam „Death Parade” i nie miałam co ze sobą zrobić. Zalogowałam się na forum, gdzie zbierają się różne fandomy i znalazłam tam wątek, gdzie jakiś chłopak wykłócał się, że DC jest do bani i Marvel dawno ich przegonił.
No i oczywiście ty nie mogłaś sobie tego tematu odpuścić… — Iris parsknęła śmiechem, chowając się za podręcznikiem.
A ty byś odpuściła na moim miejscu?
Wiesz… Z jednej strony to chłopak ma rację. — Spojrzałam na przyjaciółkę z niedowierzaniem. Co ona plecie? — No co? Przecież filmy Marvela są najlepsze! Wszyscy chodzą na to do kina.
Ale tu nie chodzi o samo kino! — Oburzyłam się, mimowolnie podnosząc głos, przez co zwróciłam na nas uwagę nauczyciela.
Dziewczyny, proszę o spokój — Pan Campbell rzucił nam zdegustowane spojrzenie znad okularów. — Nawet jeśli nie uważacie, to nie przeszkadzajcie innym.
Przepraszamy — pisnęła zawstydzona Vi, spuszczając głowę.
I jedno, i drugie wydawnictwo miało swoje potknięcia. I to nawet duże, nie mówię, że nie.
To o co ci chodzi? Marudzisz, że ktoś powiedział prawdę? — weszła mi w zdanie Iris.
Chodzi mi o całokształt obu uniwersum. Sam koncept, historie, postacie… Tego nie da się zawęzić tylko do kilku filmów, lepszych czy gorszych. A ten ciołek nie potrafi tego zrozumieć i kłóci się ze mną bez przerwy, kto ma rację.
To dlaczego nie napiszesz mu tego, co powiedziałaś nam? — Violetta spojrzała się na mnie wielkimi gołębimi oczami.
Bo to nie jest takie proste, Vi. Próbowałam mu to przetłumaczyć najprościej, jak umiałam, ale to typ upartego osła. Będzie się upierał przy swoim, ile się da.
Mimo że przyjaciółce powiedziałam jedno, to i tak sięgnęłam po telefon i napisałam to wszystko chłopakowi. Kiedy wysłałam wiadomość, poczułam lekką ulgę, jednakże niecierpliwie czekałam na odpowiedź. Chciałam wiedzieć, jak zareaguje na moje słowa; czy w końcu zgodzi się ze mną, czy będzie się dalej wykłócał.
Do końca lekcji starałam się nie zerkać co chwilę na telefon, ale wystarczyło, że rozbrzmiał dzwonek, a ja ledwo opuściłam klasę i już sprawdzałam, czy odpisał.
Przewróciłam oczami, uśmiechając się lekko do siebie.
Schowałam telefon do kieszeni, już w dużo lepszym humorze, i podążyłam za przyjaciółkami na następną lekcję. Kto by pomyślał, że jedna wiadomość tak potrafi poprawić humor. Wreszcie mogłam zabrać się za poszukiwania następnego serialu do pochłonięcia, bez zaprzątania sobie myśli o żyjących w błędzie ludziach. Chociaż musiałam przyznać, że ta mała dyskusja sprawiła mi satysfakcję. Mój oponent sprawiał wrażenie osoby, która naprawdę wie o czym chce rozmawiać i nie bredzi o czymkolwiek, byleby tylko coś pisać. Aż nie mogłam się doczekać, kiedy dostanę następną wiadomość od niego.
Każda kolejna lekcja minęła mi na nerwowym oczekiwaniu i sprawdzaniu telefonu. Nie miałam pojęcia co mną kierowało, ale w duchu wręcz błagałam niebiosa o jakiś kontrowersyjny temat, gdzie mogłabym powymieniać się z nim swoimi poglądami. Nie chciałam, by nasza rozmowa skończyła się tylko na tym.
Jednakże na jakąkolwiek wiadomość musiałam czekać do przerwy na lunch. Dopiero gdy stałam w kolejce, by odebrać dzisiejszy obiad, poczułam wibracje telefonu. Nie czekając nawet na przyjaciółki, popędziłam do naszego stolika i odblokowałam ekran, by przeczytać wiadomość. Mój zapał opadł, w momencie kiedy zorientowałam się, że to mama napisała, że dzisiaj wróci wraz z ojcem później z pracy.
Westchnęłam, smętnie grzebiąc w warzywnej sałatce.
Co w ciebie wstąpiło?
Spojrzałam się na Iris, wzruszając obojętnie ramionami. Jakoś tak cały humor zniknął i nie miałam na nic ochoty. Nawet na ulubiony posiłek.
Coś się stało? — zapytała zmartwiona Vi, siadając naprzeciwko.
Nic takiego… — mruknęłam i przewróciłam widelcem pomidora między sałatą. Po raz kolejny w ciągu trzydziestu sekund.
Przestań chrzanić takie bzdety i gadaj, co jest.
Słysząc ostre słowa przyjaciółki, nieco się ożywiłam. Co, jak co, ale po Iris w życiu bym się nie spodziewała takiego języka. Przygryzłam lekko wargę, zastanawiając się nad odpowiedzią, bo tak właściwie sama nie znałam odpowiedzi na jej pytanie. Teoretycznie brak odpowiedzi od chłopaka poznanego kilka dni wcześniej nie powinien mnie w ogóle ruszać, aczkolwiek nie mogłam zaprzeczyć, że czułam rozczarowanie, gdy to nie od niego dostałam wiadomość.
To naprawdę nic takiego. Po prostu rodzice napisali, że dzisiaj później wrócą.
Też mi powód do płaczu — prychnął Rudzielec między kolejnymi kęsami ogromnej kanapki z ciemnego pieczywa.
Już chciałam jej odpowiadać, że przecież mówiłam o tym chwilę temu, ale przerwał mi brat, który z hukiem opadł na krzesło obok Violetki.
A co to za grobowe miny? Jeszcze niecałe dwa miesiące i koniec tej mordęgi, a wy macie miny, jakbyście dostały nakaz spędzania wakacji w kozie.
Twoja siostra rozpacza nad tym, że nie dostała wiadomości od internetowej miłości. — Popatrzyłam na przyjaciółkę z niedowierzaniem i szturchnęłam ją mocno w żebra. — Co mnie bijesz? A nie jest tak?
Nie — burknęłam i zabrałam się za posiłek, jakby po jej słowach wrócił mi apetyt. — Gdzie zgubiłeś Kentina?
Pewnie uśmiecha się do kucharki o dodatkową porcję mięsa. Po treningu zawsze jest nienażarty i wciągnąłby konia z kopytami.
Nieprawda. — Za moimi plecami pojawił się Ken. Odwróciłam się do niego i zobaczyłam, jak szeroko się uśmiecha do podwójnej porcji na tacce. — Kucharki po prostu mnie lubią.
Ależ oczywiście, Kentinku — Rudzielec wyszczerzył się do chłopaka, za co zarobił kolejnego kuksańca w żebra. — Ej! Co wyście się na mnie dzisiaj uwzięli?
Bo ci się należy. — Posłałam Iris całusa w powietrzu, unosząc kąciki ust.
Zanim przyjaciółka zdążyła zareagować, odezwał się Neith.
Porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym. Myśleliście już, gdzie i jak zamierzacie spędzić tegoroczne wakacje?
Co powiecie na obóz? — zaproponował Ken, na co jednogłośnie zareagowaliśmy cichym, cierpiętniczym jękiem.
To ja już wolę spędzić lato w domu — stęknęła Vi i skrzywiła się, marszcząc przy tym charakterystycznie nos.
No co wy? Przecież w zeszłym roku nie było tak źle.
W ogóle. Do tej pory łamie mnie w kościach na myśl o wycisku, który dostaliśmy od twojego ojca. Naprawdę nie rozumiem, jak ludzie mogą się na coś takiego pisać dobrowolnie.
No dobra. Skoro obóz odpada — uśmiechnęłam się przepraszająco do przyjaciela, jednakże sama miałam wystarczająco dużo wrażeń w zeszłym roku, żeby i w tym się na to nie pisać — to co powiecie na wypad nad ocean?
Brzmi interesująco. Kontynuuj.
Ciekawe, jak chcesz to zorganizować? Trochę za późno na zbieranie kasy na kupno zorganizowanej grupowej wycieczki — mruknął nieprzekonany Neith.
Zapomniałeś, że dziadkowie mają dom w Elderbrook? Możemy porozmawiać o tym pomyśle z rodzicami. Jest jeszcze trochę czasu, więc będziemy mogli na spokojnie to zorganizować, a jeśli się nie zgodzą, pomyślimy nad czymś innym.
Ja jestem za! — Uradowana Iris poparła mnie, podskakując wręcz na krześle.
Ja również się pod tym podpisuję — dodała Vivi.
Mnie nie pozostaje nic innego, jak się dołączyć.
Więc postanowione. Jeszcze dzisiaj spróbujemy z nimi na ten temat pogadać, a jak się czegoś dowiem, to od razu wam napiszę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by MIA