sobota, 30 listopada 2019

Lysandrowe fantazje – LEWY SIERP

Apeluję o przerwę! Mój mózg jest przeciążony — wyjęczała Char i przełożyła poduszkę, na której siedziała, pod głowę i rozprostowała zastałe kości.
Jestem na tak — mruknęłam niewyraźnie, opadając na obszerne łóżko przyjaciółki. Przetarłam twarz dłońmi, chcąc pozbyć się nieznośnego pieczenia pod powiekami.
Chcecie coś do picia? Albo jedzenia? — Amber sprawnym ruchem podniosła się z podłogi i przeciągnęła się, z cichym westchnieniem przyjmując chrupanie w kościach.
Królestwo oddam za cokolwiek. — Charlotte wyciągnęła ręce w jej stronę, po czym bezwładnie je opuściła.
Pomogę ci, bo widać mamy tu głodomorów. — Li dołączyła do Ami przy drzwiach.
A później zdziwienie, że czyjaś dupa rośnie — zaśmiała się Ami, puszczając leżącej na podłodze oczko.
Ja nie podjadam po nocach, tak jak ty!
Parsknęłam śmiechem, wpatrując się w biały sufit, na którym było kilka brunatnych plamek po zgniecionych komarach.
Chciałem ciebie zapytać, czy nie miałabyś chęci wystąpić w takich zawodach.”
Cały czas, odkąd po treningu wróciłam do domu i jeszcze później, kiedy siedziałam z przyjaciółkami i pracowałyśmy nad cholernym projektem na historię, nie dawały mi spokoju słowa Dakoty. Zamierzałam odmówić. Przecież nie nadawałam się do czegoś takiego. Trenowanie dla samej siebie, nawalanie w worek, owszem, ale oficjalne zawody? Co z tego, że boks był moją największą pasją, zawody nie były dla mnie. Ale im dłużej myślałam nad jego propozycją, tym bardziej jakby coś rosło mi w piersi i mówiło, że powinnam skorzystać.
No, dalej Mich! Ja wiem i ty wiesz, że chcesz z tego skorzystać. To jest dla ciebie jak jedna szansa na milion…”
Coś cię dręczy, Mich? — Spojrzałam na nieco zmartwioną Charlotte, która podnosiła się z podłogi, po czym usiadła obok mnie.
Wydaje ci się — odparłam wymijająco.
Jesteś dziś wyjątkowo rozkojarzona i małomówna… — Położyła ciepłą dłoń na moim udzie. — Jeśli myślisz, że zbędziesz mnie czymś takim, to się grubo mylisz. Chodzi o Lysandra?
Nie… Po prostu… — I co ja miałam jej powiedzieć? Która opcja byłaby najlepsza? Propozycja Dakoty, rozmowa z Kastielem, czy po prostu zrzucić wszystko na Lysandra? — Jestem ostatnio trochę zmęczona tym wszystkim…
Ponownie przetarłam oczy, starając się jakoś uporządkować „to wszystko”. Nie dość, że i tak nie mogłam sobie poradzić z ignorowaniem Przeklętego Duetu, to jeszcze Kastiel musiał wtrącić swoje. Wciąż nie mogłam go zrozumieć. Po co przyszedł i zaczął opowiadać takie bzdury?
Przyglądała mi się przez chwilę, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie było jej to dane, ponieważ do pokoju wparowała Ami z talerzem pełnym orzechowych ciasteczek i napojem gazowanym, a za nią Li miała porcję kanapek i jeszcze kilka innych słodkich przekąsek.
Dość myślenia, czas zabrać się za jedzenie!
Ami sprawnie zamknęła drzwi stopą, po czym odstawiła jedzenie na biurko, nalała do każdej szklanki napoju i jak prawdziwa gospodyni rozdała po jednej dla każdej z nas.
Przez chwilę milczałyśmy skupione na zaspokojeniu głodu, a kiedy najadłyśmy się i cisza zaczęła się przedłużać, wyciągnęłam się ponownie na łóżku.
Zawsze mnie zastanawiało, po co ludziom podwójne łóżko, skoro są sami… — mruknęłam w eter, czując jak przyjemnie otula mnie ogrom pościeli. — Teraz rozumiem, to jest obłędnie wygodne!
Jeśli śpisz sama, to tak. Gorzej, jak musisz je z kimś dzielić — zaśmiała się Char, sugestywnie szturchając mnie łokciem w bok.
A myślałam, że to przyjemniejsza część przebywania w łóżku — parsknęłam, oddając jej kuksańca.
Jak ci dzisiaj minął szlaban? Lepiej niż w bibliotece? — odezwała się Ami, a gdy na nią spojrzałam, skubała zębami paznokcie i patrzyła na mnie zatroskana.
Chyba tak… — Wzruszyłam ramionami. — Nie skoczyliśmy sobie do gardeł i całkiem sprawnie poszło nam sprzątanie… W pewnym sensie zaliczyłam dziś sukces.
Uuu… Jakie postępy! Czyli co, można się niedługo spodziewać nowej pary w szkole? — Li szturchnęła stopą moją nogę, uśmiechając się ironicznie.
Oddałam szturchnięcie i pokazałam jej język. Wredna małpa, nie mogła się powstrzymać.
Na pewno nie tak szybko, jak Applejack i Ash. Kiedy macie randkę? — Szturchnęłam sugestywnie przyjaciółkę w żebra, na co ta podniosła się oburzona.
Nienawidzę cię...
To ten kapitan drużyny siatkarskiej? Dlaczego nic nie mówiłaś, że się z nim umawiasz? I kiedy macie randkę? — Amber wgramoliła się obok Charlotte i zaczęła ją szturchać w ramię, domagając się szybkiej i szczegółowej odpowiedzi.
Tak, to ten kapitan. Nic nie mówiłam, bo to jeszcze nic pewnego. I nie mamy jeszcze oficjalnej randki — odpowiedziała spokojnie Char i rzuciła mi mordercze spojrzenie.
Uśmiechnęłam się do niej przepraszająco, unosząc ramiona. Ups...
Ale się spotykacie, tak?
Można tak powiedzieć…
Oj, no… Nie bądź taką sknerą i powiedz w końcu coś konkretnego! — Ami zaczęła ją dźgać palcami między żebra.
Ajć… Wyszukana tortura, szczególnie u kogoś, kto był na to wrażliwy.
Charlotte na początku próbowała udawać, że jej to nie rusza i odpychać ataki przyjaciółki, ale ta nie dawała za wygraną i skutecznie wyszukiwała luki w jej samoobronie.
Zaproponował mi, że po czwartkowym treningu zabierze mnie na kawę. O ile przyjdę popatrzeć. — Dała za wygraną i przewróciła oczami.
Tylko tyle? — jęknęła rozczarowana Amber i zastygła z rękami wyciągniętymi w stronę Char. Opuściła je bezwładnie, a jej usta wykrzywiły się w rozczarowaniu.
Przecież mówiłam, że to nie jest randka.
Ale ci na nim zależy, prawda? — rzuciła Li, by zaraz dodać: — Więc potraktuj to jako randkę. Poza tym widać gołym okiem, że ma na ciebie chrapkę.
O czym ty mówisz?
Jakbyś czasem rozejrzała się na stołówce, a nie tylko grzebała w telefonie, to zauważyłabyś, że nie przestaje się na ciebie gapić. Czasami wygląda, jakby cię rozbierał wzrokiem… — parsknęła, uśmiechając się na swój złośliwy sposób.
Charlotte przewróciła oczami, ale na jej policzkach wykwitł niewielki rumieniec. Przysłuchiwałam się rozmowie dziewczyn, zastanawiając się, jak to jest być obiektem czyichś westchnień. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam… Nie zwracałam dotąd na takie rzeczy uwagi, ale po ostatniej normalnej, jeśli można było to tak nazwać, rozmowie z Lysandrem, zaczęłam zauważać różnice w zachowaniu moim, czy dziewczyn. Nawet teraz, kiedy zaczęły rozmawiać o chłopakach, one chichotały, rumieniły się, a mnie to nie ruszało. Czy naprawdę aż tak odbiegałam od przyjętej normy bycia dziewczyną? Może faktycznie było coś ze mną nie tak?
Nie… To głupie. Nie powinnam tak w ogóle myśleć.
Lysander to dupek i nie powinnam się zadręczać jego czczym gadaniem.
Znowu gdzieś odpłynęłaś. Ziemia do Mich! — Drobna ręka przyjaciółki mignęła mi przed oczami.
Potrząsnęłam głową i uśmiechnęłam się przepraszająco.
Przepraszam. Jest już dość późno, a my nawet nie jesteśmy w połowie…
To może skończymy jutro? Ja postaram się na przerwie coś jeszcze wyszukać, żeby nie marnować czasu po lekcjach, co wy na to? — Charlotte spojrzała na nas.
Niechętnie musiałam przyznać jej rację. Trening, Kastiel… Ugh! Skończyłabyś już z tym, Mich! Kastiel zawsze plótł coś bez sensu, a ja nadal się tym przejmowałam.
Mi to pasuje. Babcia już pisze, gdzie jestem, bo mój kochany braciszek nie może przecież zostać sam, a ona musi iść do domu — sapnęła poirytowana Li i przewróciła oczami. Wystukała szybką odpowiedź na telefonie, schowała go do kieszeni i zabrała ostatnie ciasteczko z talerza. — Poradzicie sobie?
Jasne, idź, jak musisz. — Ami machnęła na nią ręką i zaczęła zbierać puste naczynia.
Widzimy się w szkole! — Pomachała nam i wyszła.
Zza uchylonych drwi słychać było, jak kłóci się z kimś przez telefon. Biedna Li... W takich sytuacjach doceniałam fakt, że byłam jedynaczką.
* * *
Nie pomyliłaś czasem miejsc, Nerdi?
Nie wydaje mi się — mruknęłam, nie przestając związywać sznurówek. Kątem oka spojrzałam się na Rozalię, którą stała obok z założonymi rękoma i nerwowo tupała nogą. — Zawsze się tu przebieram.
Wzruszyłam ramionami i podniosłam się z ławki, by schować bluzę do torby.
To był błąd.
Poczułam silne pchnięcie w plecy i w ostatniej chwili uratowałam się przed upadkiem twarzą na ławkę i uszkodzeniem czegoś. Zacisnęłam pięści, wbijając paznokcie we wnętrze dłoni. Pomylona lalunia...
Czy ty się dobrze czujesz? — warknęłam przez zaciśnięte zęby.
Patrząc na błyszczący uśmieszek Rozalii, ledwo powstrzymywałam się przed wybiciem jej wybielonych zębów. Nie mogłam sobie na to pozwolić, mimo że jej wymalowana buźka aż się prosiła o to, bym dodała jej nieco fioletowego koloru.
Bardzo dobrze, dziękuję, że pytasz — zachichotała i przechodząc obok, szturchnęła mnie w ramieniem.
Jeszcze raz, ty pusta pindo.
Coś jeszcze byś ode mnie chciała, świnko? — zachrumkała nie odrywając wzroku od paznokci.
Tego już za wiele. Zaraz jej…
Chyba za bardzo pofrunęłaś, księżniczko — wtrąciła się Ami, dotykając lekko mojego ramienia.
Subtelne ostrzeżenie, które pomogło mi zapanować nad złością. Kiwnęłam przyjaciółce w podziękowaniu i bez słowa wyszłyśmy na salę, gdzie czekała już wuefistka.
Długo jeszcze będę czekać na was, guzdrały?
Kiedy zorientowała się, że z szatni poza mną i Ami wyszły jeszcze tylko trzy dziewczyny, westchnęła ciężko, masując nasadę nosa, po czym wyszła na korytarz i zagwizdała.
Skrzywiłam się, mimowolnie podkurczając ramiona. Hart była wyjątkowo wkurzona. Niedobrze… Zapowiadały się wycieńczające zajęcia.
Ruchy! Nie mam dla was całego dnia!
Kiedy wszystkie marudzące dziewczyny przyszły na salę i ustawiły się wokół nauczycielki, ta zaczęła mówić.
Dzisiaj rozegracie sobie meczyk siatkówki na ocenę…
Zbiorowy jęk przetoczył się przez nas wszystkie.
Nie chcę słyszeć narzekania. Ostatnio za bardzo wam pobłażałam i eliminacyjny mecz poszedł fatalnie. Macie się wziąć do roboty. A teraz proszę zabrać się za rozgrzewkę.
Zostawiła nas same sobie i udała się na drugi koniec boiska na ławkę. Chcąc nie chcąc, zaczęłyśmy rozgrzewkę. Po kilkunastu minutach zostałyśmy podzielone na grupy. Zdusiłam w sobie jęk niezadowolenia, kiedy Hart wybrała mnie i Rozalię na kapitanów drużyny. Jeszcze tego mi brakowało… Chociaż z drugiej strony miałam świetną okazję, by pokazać Wiedźmie, że nie wygra ze mną tak łatwo.
Uśmiechnęłam się w duchu i zaczęłyśmy mecz.
Pierwszych pięć punktów wleciało na konto drużyny Rozalii, jednak to nie powstrzymywało nas przed robieniem wszystkiego, by nie stracić kolejnych. Widząc piłkę lecącą na koniec naszej części boiska, bez zastanowienia pobiegłam, by ją odebrać. Nie chciałam ryzykować, że nie spadnie na aut. Z całej siły odbiłam piłkę, posyłając ją w stronę Ami, która bezbłędnie przyjęła, a Hayden odbiła na stronę przeciwniczek.
Pewna siebie Rozalia najwidoczniej nie spodziewała się takiego obrotu spraw i rzuciła się w obronie o kilka sekund za późno.
Tak! Punkt dla nas!
Przybiłam piątkę z dziewczynami i przeszłyśmy do kolejnego serwu. Rozpierała mnie radość. Udało się i miałyśmy szansę nadrobić straty.
Po pierwszym małym zwycięstwie wpadały kolejne, aż wyrównałyśmy punktacje. Niestety Wiedźma nie dawała za wygraną i nadrabiała każdy następny, przez co po dwóch setach był remis.
Byłam wykończona, zresztą tak jak reszta, jednak żadna z nas nie miała zamiaru się poddać. Z determinacją bijącą z oczu zaczęłyśmy ostatniego seta.
Serw. Przyjęcie. Podanie i ostry atak.
Perfekcyjny blok. Kolejne przyjęcie.
Coraz bardziej poddenerwowane ciągle wyrównaną punktacją coraz mocniej odbijałyśmy piłkę. Piekły mnie palce i miałam ochotę zacząć obgryzać paznokcie. Nie dam jej wygrać. Po moim trupie.
W końcu udało nam się zdobyć niewielką przewagę. Czternaście do trzynastu dla nas. Jeśli teraz uda się nam zdobyć punkt, wygramy.
Serw Amber. Piłka idealnym łukiem przeleciała nad siatką. Coraz bardziej spięta obserwowałam, jak dziewczyny po przeciwnej stronie przyjmują i podają. Jedna jedyna szansa…
Chloe i Blake, przygotowane na atak, rzuciły się do bloku.
Cichy plask piłki o podłoże.
Gwizdek.
Drużyna Michelle wygrywa mecz!
Nawet nie wiem, w którym momencie przymknęłam oczy. Rozejrzałam się po koleżankach i czując ogromną ulgę, zawołałam szczęśliwa:
TAAK!
Ze wszystkich stron zostałam otoczona przez ramiona, twarze i głosy.
Udało się. Wygrałyśmy!
Gratuluję. To był naprawdę dobry mecz. Jeśli wszystkie będziecie tak grać, macie szansę na wygraną w tym roku. — Trenerka Hart uśmiechnęła się pochwalnie do obu drużyn. — Możecie się przebrać.
Z różnymi nastrojami udałyśmy się z powrotem do szatni.
Super, że udało nam się wygrać, Mich. Jesteś niesamowita! — Rozradowana Chloe szturchnęła mnie w ramię, mijając się ze mną w drzwiach do łazienki.
Przestań, ty też byłaś genialna z tym blokiem na koniec. To była moja zasługa, jak i twoja. — Wyszczerzyłam się do niej i ściągnęłam przepoconą koszulkę.
Jednak mimo satysfakcji z wygranej, miałam nieprzyjemne wrażenie, że triumf był tylko chwilowy i obróci się przeciwko mnie. Chciałam to zignorować, ale gromy ciskane przez Rozalię uporczywie wbijały mi się w plecy.
Udało mi się ją pokonać i to się teraz liczyło.
Theme by MIA